“Czerwień” – recenzja

Wyrazista okładka, wyrazisty tytuł, wyrazisty kryminał

Kryminał roku 2019? Bardzo możliwe. Być może ktoś zanotował lepszy debiut kryminalny. Być może, ale na pewno osób tych nie mogło być zbyt wiele.

Zacznijmy od czerwonej – a jakże! – okładki. Przyciąga wzrok. Nie tylko kolorem, ale też opisem, który się na niej znajduje. Co tam widzimy? Dwa bliźniaczo do siebie podobne morderstwa oddzielone od siebie o siedemnaście lat. Morderstwa brutalne, których obie ofiary, piękne kobiety, zostają znalezione na sopockiej plaży z odciętymi ustami. Taki punkt wyjścia robi wrażenie, prawda? I choć zdarza się, że notki na okładce są znacznie lepsze niż sama książka (tak przejechałem się na którejś z pozycji Maksa Czornyja), to nie mogłem oprzeć się pokusie. Nawet mimo tego, że na dalsza część okładkowej notki pachniała tanim marketingiem: „Dbałość o szczegóły w przedstawianiu lokalnego kolorytu i misternie poprowadzona intryga sprawiają, że powieść może śmiało konkurować z najlepszymi polskimi kryminałami ostatnich lat”. No i zostałem zaskoczony, bo to naprawdę nie są puste, bezpodstawne słowa.

Proszę Państwa, mamy to! Rok 2019 powoli dobiega końca i chyba wyłonił nam się właśnie jego najlepszy kryminał. Małgorzata Sobczak napisała „Czerwień” w taki sposób, jakby tworzeniem tego typu literatury zajmowała się od lat, a to jej kryminalny debiut. Akcja „Czerwieni” toczy się dwutorowo, w 1996 i 2013 roku, zahaczając w retrospekcjach także o lata 80. Najbarwniej prezentują się – jakżeby inaczej – lata 90. Czas kaset magnetofonowych i pierwszych McDonaldów, czas marzeń o zachodzie, który stał się dostępny na wyciągnięcie ręki, i cwaniactwa wszelkiej maści. Poznajemy światek lokalnej mafii (choć w fikcyjnym świecie brak słynnego „Nikosia”, a przynajmniej nie jest nazwany po imieniu), nieistniejące już kluby – wtedy tętniące życiem, nasycone muzyką i… narkotykami. Trójmiasto, ze szczególnym uwzględnieniem Sopotu, nakreślone jest dość precyzyjnie i szczegółowo. Sobczak świetnie odmalowuje tło, ale jeszcze lepiej prowadzi narrację, naprawdę bogatą, co jest moim zdaniem największym plusem tej książki, choć… nie brakuje w niej niczego. Namiętności, kompleksy, dewiacje, zazdrość, źle ulokowane uczucia, niespełnienie – to wszystko miesza się w „Czerwieni”.
Głównym bohaterem jest prokurator Leopold Bilski, ale narracja prowadzona jest nie tylko z jego perspektywy, co pozwoliło autorce na głębszy portret psychologiczny postaci. Jest rosnące napięcie, zwrot akcji w kulminacyjnym momencie polegający na powiązaniu szczegółów wydarzeń sprzed lat i obecnych. I… finał.

I jeśli jest coś, do czego w książce Sobczak można się przyczepić, to końcówka.  Jest może nieco naiwna, trochę filmowa (i nie jest to w tym wypadku komplement), ale można to jednak młodej autorce wybaczyć. Bo całość naprawdę może imponować. Nie wiem, czy ktoś zanotował mocniejszy debiut w polskiej odsłonie gatunku. Wyrazista okładka, wyrazisty tytuł i wyrazisty kryminał.

Łukasz Wieliczko

Zapraszamy do wypożyczania:
https://katalog.mbp.olsztyn.pl/sowacgi.php?KatID=0&typ=record&001=OLM19002448

Możesz również polubić…